Pierwszy dzień wiosny

Pogoda w pierwszy dzień wiosny mało optymistyczna, cały dzień szaro, buro, mokro, mglisto... Ja też sama nie wiem, czy chciałabym już wiosnę czy się jej boję? Strasznie boli mnie głowa. Nie chcę łykać nic przeciwbólowego, bo i tak od dziś do mojej kolekcji tabletek dołączają dwie kolejne. Zaczynam stymulację owulacji. Na szczęście to tylko pięć dni więc mam nadzieję, że nie dosięgną mnie żadne skutki uboczne. I tak mam dość wizyt w toalecie po metforminie. Wymyśliłam sobie, że na te kilka dni odstawię magnez, zawsze to jedna tabletka mniej. A to jedyne, co mogę bezpiecznie odstawić. Resztę suplementów muszę brać, bo bardzo dobrze wpływają na cykl. W sumie na samych suplementach cykl mi się tak wyregulował, że mogłabym nic nie łykać. No ale pani doktor powiedziała, że to ma pomóc aby jajeczka były lepszej jakości. Czy pomoże? Czas pokaże... Ja ciągle myślę, że dopóki będę się tak spinać, i liczyć te wszystkie dni, od miesiączki do owulacji, od owulacji do kolejnej miesiączki, to nie zajdę w ciążę. Myślę, że głowa mnie blokuje. Ale nie wyobrażam sobie, że mogłabym teraz odpuścić, powiedzieć koniec z tym, nie będę nic łykać i zdać się na los. Wtedy sama siebie bym oszukiwała. Też nic by z tego nie było. Zawsze z tyłu głowy kołacze się myśl "chcę...". Podobnie jak kołacze się "tęsknię za Tobą Synku", nawet jeśli mam dobry dzień i wydaje się, że nie myślę. Wystarczy jakaś iskra, na pozór nic nie znaczące słowo czy sytuacja. Czy to też mnie w jakiś sposób blokuje? Czy podświadomie nie boję się, że historia znowu się powtórzy? Że nie dam sobie z tym rady? Nie potrafię aż tak głęboko wejść w swoją głowę. Czasem mam wrażenie, że gdzieś pod warstwą tego, co już o sobie wiem, do czego uda mi się dokopać jest coś jeszcze. Grzebię i grzebię, rozkminiam ten swój mózg ale on chyba żyje trochę swoim życiem. Jakby wiedział lepiej. Może dlatego czasem mnie tak łupnie, jak za bardzo skupiam się na jednym, jakby mówił "hola hola, nie zapominaj się, pamiętaj o swoich emocjach". Tak dla równowagi? I wtedy znowu mam ten czas, kiedy chce mi się tylko płakać, kiedy ciągle rozmawiam z moim Synkiem, kiedy tak bardzo tęsknię... Ostatnio ta równowaga jest chyba trochę zachwiana, bo bardzo dużo mojej uwagi skupia się na tym co było, a na tym co może być jakoś tak mniej. Niby pamiętam, że mam brać te leki, jestem umówiona na kolejną wizytę ale to wszystko jakoś tak trochę obok mnie, przy okazji reszty smutnego życia. Staram się jak mogę, żeby te kolejne dni były lepsze, weselsze, żeby Mąż nie widział że płaczę, żeby go nie dołować. Żeby miał ochotę do działania kiedy przyjdzie czas. Wiadomo, że taka zabeczana, zasmarkana, warcząca i marudząca jestem mało zachęcająca... Więc się staram. Ale on jest od rana do wieczora w pracy, a ja całe popołudnia spędzam sama. Więc zazwyczaj na smutno. Muszę się chyba starać bardziej. Tylko sił jakoś brak. I nadziei.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to się zaczęło...

Urodziny

"Będzie dobrze"