Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2023

Koniec, ciąg dalszy, początek?

Obraz

Przetrwanie

I to już. Mamy 27 grudnia. Przeżyłam ☺️ Jestem z siebie niesamowicie dumna, bo to słowo nie oznacza tylko tego, że nadal jestem, ale że nie umarła kolejna część mnie, jak rok temu. To bardzo ważne. Początek był trudny, wyjazd zaczął się od choroby psa (zawsze mogę na niego "liczyć" jak mi źle), co skutecznie przekierowało moją uwagę na inne tory. Tak więc było kiepsko, szukanie po drodze apteki czynnej 24h żeby mu ulżyć, wymioty, biegunka, zjadanie sierści, nieprzespana noc. Masakra. To był 23 grudnia. A potem wigilia. Wyłączyłam telefon, żeby nie odbierać świątecznych życzeń. To był bardzo dobry pomysł. Pogoda przez całe trzy dni była fatalna, ciągle lało i w zasadzie wychodziliśmy tylko z psem na krótkie mokre spacery. Na szczęście miałam grubą książkę więc po prostu czytałam, Mąż się uczył francuskiego, oglądaliśmy filmy, graliśmy w gry i kochaliśmy się. Bardzo mi pomógł. Mąż i seks 🙂 Jestem prosta w konstrukcji, a mieliśmy spore zaległości po tym cyklu z punkcją. W zasad

Święta...

Obraz
Uciekam przed świętami. To bardzo trudne, kiedy wszyscy wokół oczekują życzeń, uśmiechów, telefonów, smsów. Nie składam życzeń, nie dzwonię, nie odpisuję. Mam gdzieś, co ktoś pomyśli. Walczę o swoje życie. O przeżycie tych świąt... Poniżej coś, co uspokaja mnie, że to co robię jest ok. Znalezione w sieci.

A pod choinkę... znicze

Obraz
Dziś najgorszy dzień od dawna. Chyba od 15 października. Cały dzień spoko, bo przecież w pracy trzeba zachować twarz. Sądzę, że nikt nie wie, jak się naprawdę czuję. Nawet S. Chyba opanowałam już trudną sztukę gry pozorów, a po części jest też tak, że jak mam dużo roboty to staram się skupić i nie myśleć o swoich smutkach. Zostałam w pracy dłużej bo chciałam, żeby Mąż po mnie przyjechał i zabrał na cmentarz. Chciałam ogarnąć ten syf, który poprzednio zastałam. Liczyłam na to, że skoro śnieg się stopił to może ten cmentarny cieć ogarnie trochę grób ale nie... Wyrzuciliśmy chyba ze 30 zniczy i pięć zdechłych, obleśnie zgniłych kwiatków. Jeszcze sporo zniczy zostało, a to wszystko w ciemności przy swietle latarki z telefonu. Byłam przygotowana, żeby ten grób ogarnąć porządnie, miałam szmatki i rękawiczki ale było tak ciemno i zimno, że to nie miało sensu. Pozbierałam tylko liście, trochę poprzestawiałam to co zostało a na koniec pogadałam z Synkiem ❤️ Popłynęłam totalnie. Jesz

Święta za pasem

Okres przyszedł, poszedł a ja wcale nie czuję się lepiej. Wręcz przeciwnie. Fizycznie już w porządku, faktycznie ulżyło mi już jak zaczęło się plamienie, zeszła prawie cała opuchlizna z brzucha i jajniki przestały boleć. Ale psychicznie... Jest chyba gorzej. Staram się trzymać ale to ciągła walka. Niewypłakane emocje przechodzą w agresję, wczoraj wyżywałam się na psie (Męża staram się "oszczędzać", swoje już oberwał). Pewnie mnie wszyscy sąsiedzi słyszeli jak na niego wrzeszczałam. A tak naprawdę to po prostu jest mi bardzo, bardzo smutno. Im bliżej świąt tym bardziej czuję jak się od środka rozpadam. Nie umiem cieszyć się na wyjazd, martwię się że go zepsuję ☹️ Oczywiście to wszystko w tajemnicy przed światem, bo przecież są tacy co mi zazdroszczą, że wyjeżdżam. Tylko że dla mnie to nie wypad w góry na weekend, to ucieczka. Wolałabym te święta przespać a wyjazd przełożyć na inny termin. Dodatkowo dobija mnie myśl, że moja mama zostanie sama na święta... Ja walczę o siebie, o

Upadek

Wczoraj upadłam. Nie wiem, czy to kwestia hormonów bo ciągle nie dostałam miesiączki po punkcji a minęły już dwa tygodnie, czy ten dzień palenia świec czy wszystko po trochu. Byłam u Rafałka na cmentarzu a tam grób zasypany górą mokrego, zmrożonego śniegu. Ledwie odkopałam z brzegu dwa znicze, żeby móc coś zapalić. Grób zastawiony od wszystkich świętych, pełno zniczy i zgnitych kwiatów a na to wszystko spadła pierzyna śniegu. Wygląda to strasznie smutno 😢 Miałam taki byle jaki dzień, w kościele też chciało mi się płakać. A wieczorem Mąż wyskoczył z hasłem "ja bym wolał mieć córkę", nawet nie pamiętam już w jakim kontekście, przy okazji pewnie jakiejś sceny w serialu. A ja popłynęłam. Upadłam znowu na swoje dno. Wiem, że on mówił o przyszłym dziecku, tak mi wytłumaczył a ja pomyślałam tylko "jak to? Przecież mamy Synka". Zapytałam, czy gdyby Rafałek się urodził też by mu tak powiedział. Wiem, że moja reakcja była wyolbrzymiona ale nagle poczułam tę ogromną tęsknotę

Światowy Dzień Palenia Świec

Obraz

Dzień 22

Rano pojawił się wynik z "hodowli". Z czterech zarodków przetrwał tylko jeden, ale za to jest piękną blastocystą z oceną 4BA ☺️ Każdy kolejny dzień dawał nadzieję, że coś się rozwija więc modliłam się, żeby wynik nie pojawił się za wcześnie. Wczoraj już mi ulżyło, bo minęło 5 dni, ale zaczęłam się denerwować czy hodowla nie trwa za długo i że zarodek może się słabo rozwija... Niepotrzebnie. Jest dobrze, przynajmniej wg mojej wiedzy na temat embriologii. Jutro mam wizytę kontrolną więc może dowiem się czegoś więcej. Chciałabym, żeby transfer odbył się jeszcze w tym roku. To byłoby takie dobre zakończenie całorocznych zmagań... Jednak zdaję sobie sprawę, że święta mogą nam pokrzyżować plany. Co ma być to będzie, ważne że mamy naszego mrożaczka ☺️ Ja już oczywiście wiem, że to będzie chłopiec, padło mi na mózg 🥴 Siedziałam w kościele i zastanawiałam się, kogo poprosić na rodziców chrzestnych... A przecież jeszcze tyle trudów przed nami. Nie ma żadnej gwarancji, że się uda. A ja