Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2023

Co za dzień...

Wczorajszy dzień to jedna wielka katastrofa. Piszę to dzisiaj nie dlatego, że wczoraj nie chciałam, wręcz przeciwnie. Stworzyłam długi post opisujący to co nas spotykało ale miałam takiego pecha, że nawet zapisując go w wersjach roboczych w celu późniejszego skończenia, zamiast "zapisz" kliknęłam "odrzuć". I wszystko co skleciłam poszło w p... Od rana byłam nerwowa, bo wiedziałam że owulacja była w środę wieczorem. No ale trudno, chciałam mieć z głowy tę trzecią inseminację. Wzięli mnie wcześniej więc pomyślałam, że to fajnie, wcześniej ogarniemy zaplanowane zakupy i będziemy mieć czas wolny. Ale po zabiegu położna mnie porzuciła, i zamiast po 10 minutach przyszła po pół godziny. I ja te pół godziny spędziłam głową w dół i to tak konkretnie, że czułam jak mi skronie pulsują. Już zaczynałam obmyślać plan ucieczki ale w końcu mnie uwolniła.  W drodze z kliniki mieliśmy pojechać na cmentarz. Zorientowałam się, że nie mam zapalarki więc podjechaliśmy na stację. A tam...

IUI part.3

Dziś trzeci i ostatni zabieg inseminacji. Od rana jestem nerwowa, bo wydaje mi się, że owulacja była wczoraj. Wieczorem bardzo bolał mnie lewy jajnik, dosłownie kilka godzin po zastrzyku ovitrelle. Przedwczoraj był już pęcherzyk 19 mm więc w zasadzie gotowy do owulacji, test też wyszedł pozytywny... No i się martwię. Jeszcze dwa dni temu myślałam pozytywnie, bo pierwszy raz od tych trzech miesięcy mam idealne "warunki", piękne endometrium ponad 9 mm. Bardzo bym chciała, żeby się udało. Po tym wszystkim, co przeszliśmy, po dodatkowych stresach ostatnich tygodni związanych z akcją DPS, to byłby taki piękny dar od Boga...  Tymczasem mój pozytywny nastrój minął, czuję się poddenerwowana i obawiam się, że w tym stanie się nie uda. Nie wiem, jak zmusić się do zmiany myślenia a z drugiej strony wiem, że bez tego spokoju się nie uda. Czuję się rozdarta. Dodatkowo myślę o tym, żeby zaraz po zabiegu, w drodze powrotnej pojechać zapalić Synkowi znicz. Już prawie 3 tygodnie nie byłam u N

Pikowanie w dół

Niedziela. Dawno nic nie pisałam, jakoś tak nie czułam potrzeby, nie miałam czasu, siły, ochoty? Sama nie wiem. Ten tydzień po urlopie minął tak szybko, miałam mnóstwo na głowie. Przede wszystkim skupiałam się na tym, jak wybrnąć z płacenia za DPS ojca... W środę ma przyjść kobieta z MOPR na wywiad środowiskowy, do tego się przygotowuję. Wczoraj podliczyłam nasze dochody i wydatki, mam nadzieję że to uwzględnią. Nie będę łożyć na utrzymanie kogoś, kto nigdy na mnie nie dał nawet złotówki, sam mnie okradał i jeszcze znęcał się psychicznie całe życie. Przy okazji tych obliczeń dowiedziałam się, że na leczenie i badania w ciągu roku wydaliśmy prawie 15 tys. zł i ciągle nie ma efektu 😞 co dalej? Przed nami ostatnia procedura inseminacji, ostatnia szansa. Bardzo bym chciała, żeby wreszcie los się do nas uśmiechnął. Nie rozumiem, dlaczego Bóg nie chce mi dać odrobiny szczęścia? Ja się tak staram być dobrym człowiekiem, a spotykają mnie same złe rzeczy 😢  Dziś mam mega dół, bardzo tęsknię z

Urlop a wypoczynek

Już piątek, urlop zbliża się ku końcowi. Szybko zleciały te dwa tygodnie. Tydzień na Mazurach pozwolił mi wypocząć przede wszystkim psychicznie, było naprawdę bardzo dobrze, bardzo spokojnie w mojej głowie. Jestem zadowolona, wyspałam się za wszystkie czasy i niczym się nie martwiłam. Ale jak to zwykle bywa, wszystko co dobre szybko się kończy... Nie przypuszczałam, że tak szybko. Liczyłam, że uda mi się spędzić spokojnie dwa tygodnie ale już we wtorek wieczorem, gdy byliśmy w podróży powrotnej popłynęła pierwsza łza. Dostałam smsa od brata, i to zburzyło mój spokój. W domu czekało na mnie awizo, wiedziałam już co to za pismo skoro brat i mama dostali to samo... Jak tylko to przeczytałam zaczęłam się trząść i tej samej nocy miałam koszmary ☹️ Wraca horror, z którego się wymiksowałam 8 lat temu, kiedy wyprowadziłam się z domu. Miałam nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiała oglądać mojego "ojca". Tymczasem teraz ten typ, który całe życie miał mnie w dupie może zniszczyć mój

Wakacje

Obraz
Już sobota, piąty dzień na Mazurach. Nie ma nudy, ciągle coś robimy, jeździmy, zwiedzamy... Ale wszystko na spokojnie, tak jak chciałam. Wysypiamy się, spędzamy leniwe poranki, zbieramy się zazwyczaj koło południa. Bo gdzie się spieszyć? Bunkry nie uciekną, na pogodę wpływu nie mamy. Codziennie pada ale ja mam to gdzieś. Naprawdę, jak nigdy czuję spokój, nie denerwuję się niczym, pełen luz 🙂 Tak jak planowałam, olewam wszystko i wszystkich. Nie odebrałam nawet telefonu od S. bo po prostu nie chciałam z nią rozmawiać. Napisałam tylko, że mnie nie ma dla nikogo, resetuję się i odezwę się jak wrócę. Żeby się nie martwiła i nie wydzwaniała bez sensu kilka razy. Ja jestem sama ze sobą, robię co chcę, jak chcę, kiedy chcę i nawet Mąż mi za bardzo nie przeszkadza 😀 Plany układam rano, zapoznaję się z prognozą pogody (która się niezbyt sprawdza) i jedziemy. Żyjemy z dnia na dzień. Żadnych długoterminowych planów, poza ogólnym, co jeszcze chciałabym zobaczyć podczas tego pobytu. A