Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2023

Odbić się od dna

Ostatnie dni były dobre. Dzień Mamy pomógł mi odbić się od dna, no i to że rozpoczęliśmy starania i póki co idzie zgodnie z planem. Seks to jednak też lekarstwo dla duszy, oksytocyna robi swoje. W niedzielę rano planowo zrobiłam zastrzyk, dziś prawdopodobnie nad ranem była owulacja. Dość późno, bo to już 15 dzień cyklu i zaczynałam się powoli martwić czy pęcherzyki się nie zatrzymały, tym bardziej że jajniki mnie nie bolały podczas stosunku. Ale dzięki temu było super, chciałabym żebyśmy jeszcze dziś to powtórzyli zgodnie z zaleceniami lekarki. Dziś cały dzień brzuch boli, od rana mocno prawa strona więc się cieszę, że jednak prawy jajnik działa. Mówiłam pani doktor na wizycie, że na niego liczę 🙂 W południe zaczęła mnie też boleć lewa strona więc albo była podwójna owulacja albo ten prawy tak poszalał, że się ból rozsiewa. W czwartek idę na wizytę to się dowiem co i jak, zobaczymy czy będzie ciałko żółte. Póki co cieszę się tym, co jest i moim stanem psychicznym. Nie poddaję się, ale

Dzień Matki

Obraz
Postanowiłam posłuchać rady S. i z okazji Dnia Matki zrobić sobie prezent. Bardzo bałam się tego dnia, w zeszłym tygodniu myśl o nim mnie paraliżowała i powodowała wybuchy żalu. A dziś? Dziś obudziłam się i pomyślałam "to jest mój dzień, mój Synek nie chce mnie takiej smutnej". I spotkała mnie zaraz z rana rzecz niesamowita. Robiłam zakupy w piekarni i pani zapytała czy wezmę dziś jakieś ciasto bo jest dzień matki. Ja myślałam, że ona ma na myśli "proszę kupić ciasto dla mamy", więc powiedziałam, że o mamę trzeba dbać a nie karmić słodyczami. A ona na to: "ale pani też jest mamą". Zamurowało mnie na moment, i jedyne co byłam w stanie wykrztusić, to że o siebie też trzeba dbać, i wyszłam. Na szczęście piekarnię mam pod blokiem więc zdążyłam wejść do mieszkania zanim zalałam się łzami. Także dzień jednak zaczął się łzawo ale to były dobre łzy wzruszenia. Wiem, że ta babka mówiąc że jestem mamą miała na myśli naszego psa, bo widywała go jeszcze ja

Kryzys

Nadszedł ostatni miesiąc planowanych "starań własnych" a tymczasem Mąż nadal mnie unika... Wczoraj poruszyłam ten temat, w czym jest problem no i się posypało... Okazuje się, że źle go oceniłam. To nie do końca tak, że on nie chce mieć dziecka. On się po prostu boi, że sytuacja się powtórzy albo że dziecko będzie chore. Przyznał, że ma nawalone w głowie i że jak się kochamy to ma z tyłu głowy tę myśl, że zajdę w ciążę i coś będzie nie tak... Przerażające ale i tak powiedziałam, że nie odpuszczę. Nie możemy się teraz poddać. On twierdzi, że wyobraża sobie życie bez dziecka a ja tylko spytałam, czy wyobraża sobie życie beze mnie. Bo ja nie dam rady, jeśli on mnie teraz zawiedzie, kiedy jesteśmy już tak daleko na tej trudnej drodze, po tych wszystkich badaniach, zastrzykach, wydanych pieniądzach, to ja chyba oszaleję. Nie widzę teraz innego celu w życiu. Powiedziałam mu, że czuję się oszukana bo umawialiśmy się, że chcemy mieć dzieci i ja zdania nie zmieniłam. Po śmierci Rafałka

Sinusoida

Dziwny to był weekend. Piątek bardzo trudny, sobota bardziej neutralna, niedziela całkiem fajna. Jak to mówimy w pracy, bilans musi wyjść na zero... Czy wychodzi, nie wiem.  W piątek była u mnie przyjaciółka. Siedziała do 1.30, czas tak szybko płynął... Trochę udało mi się otworzyć, oczywiście płakałam. Opowiedziałam jak się teraz czuję, jaki miałam okropny tydzień, jak nie mogę myśleć o dniu matki. Czego się boję, czego pragnę, czego żałuję... Ona też mi wiele rzeczy opowiedziała, różnych. Wesołych też, więc momentami miałyśmy ubaw po pachy, np. przy anegdotach z naszych ślubów. Bardzo mi pomogła, nie wyobrażam sobie jak przeżyłabym ten piątkowy wieczór samotnie. Boję się o tym myśleć. Zdecydowanie potrzebowałam towarzystwa, żeby ktoś po prostu przy mnie posiedział...  W sobotę rano jakoś tak było jeszcze ciężko, byłam zmęczona bo spałam tylko 4h. Potem zadzwoniła mama ze swoimi opowieściami, więc humor mi się poprawił. Przede wszystkim ucieszyłam się, bo mi powiedziała że jedzie nad

Brak kontaktu

Boli mnie brak zainteresowania ze strony Męża. Jakiegokolwiek. Cały tydzień się mijamy, widzimy się przez 2h dziennie, które on i tak spędza przed kompem... Wczoraj wieczorem mnie dobił stwierdzeniem "miałaś już ułożone w głowie i co się znowu stało"... Więc on naprawdę tak myślał! Wytłumaczyłam, że moje lepsze dni czy tygodnie nie oznaczają, że mam poukładane. Że tego nie da się ułożyć, że do końca życia będę tęsknić za naszym Synkiem 😢 Że nie może tego pojąć, bo nie jest kobietą, nie był z Nim fizycznie związany i nie słyszał bicia Jego serca. Tego się nie da opisać. Chciałabym, żeby to po prostu zaakceptował. I żeby zrozumiał, że ja muszę jeździć na cmentarz, że to mnie uspokaja. We wtorek mnie zawiózł, w tę największą ulewę stałam nad grobem dobrych parę minut. Miałam gdzieś, że kurtka mi przemokła albo że się przeziębię. Na ten moment wszystko mam gdzieś. Uspokoiłam się, ale nie tak jak oczekiwałam. Dziś czwartek a ja nadal płaczę, nadal każda mała myśl wywołuje smutek.

Bez przerwy boli...

Wydawało mi się, że już dziś będzie trochę lepiej. Umówiłam się z Mężem, że pojedziemy na cmentarz jak wróci z pracy. Cały dzień trzymam się chyba tylko dlatego. Nawet koło południa żołądek przestał boleć i fizycznie poczułam się lepiej. Pomijając pierwszy dzień okresu, było całkiem znośnie. Mogłam się wreszcie skupić na pracy. Udało mi się odrobić godzinę z wczorajszej "ucieczki". Ale teraz, kiedy siedzę już sama w domu, za oknem ulewa, i w moich oczach ulewa... Tak bardzo tęsknię, nie wiem co robić. Odliczam minuty aż pojedziemy. Oczywiście spodziewam się, że będzie chciał to przełożyć bo przecież pada. Jakby to miało jakieś znaczenie. Przeżyłam ten dzień tylko po to, żeby pojechać do Synka. Tylko po to. Nie mam innego celu na dziś. Wierzę, że to pomoże i jutro znowu będę "sobą". O ile jest jeszcze we mnie coś ze mnie. Myślę sobie, że właściwie nie jestem tu potrzebna, co ja tutaj robię? Tutaj, w tym życiu? Po co żyję? Tak bardzo chciałabym zrobić coś dla kogoś. P

Komunia

Wczoraj byliśmy na Pierwszej Komunii Świętej u synka mojej kuzynki. Teoretycznie wszystko było w porządku, jedzenie bardzo dobre, było miło a momentami nawet bardzo wesoło. Ale... To nie dla mnie. Jakoś zaraz po obiedzie rozbolał mnie żołądek i z każdą godziną ten ból się nasilał. Potem już właściwie nie umiałam jeść, dziabnęłam tylko trochę lodów i wieczorem kolację, bo pusty brzuch też może boleć. Było coraz gorzej. Jak wróciliśmy to pierwsze co zrobiłam to połknęłam nospe, i leżałam pół godziny żeby się móc napić mięty. Wypiłam, umyłam się szybko i poszłam spać. I tyle było z tej imprezy. A dziś? Od rana czuję się fatalnie, żołądek boli, psychicznie jestem wrakiem. Dopadła mnie straszliwa tęsknota za Rafałkiem 😭 Rozbeczałam się w pracy, w toalecie. To mi się nie zdarza. Nie dałam rady i zwolniłam się 1,5h wcześniej. Wróciłam do domu, odpaliłam moją muzykę i płakałam... Leżę już ponad 3h, trochę drzemałam. Wstałam tylko nastawić ziemniaki bo Mąż zaraz wróci. Dobrze, że nic więcej ni

Test...

Nie wytrzymałam i zrobiłam test. Wiem, że 12. dnia po owulacji może jeszcze nic nie wyjść, niby to wiem ale... Stwierdziłam, że skoro mam te super czułe testy wykrywające wczesną ciążę to nie ma możliwości, żeby się myliły. No i co? Wiadomo, nic. Piękna jedna gruba krecha ☹️ wpadłam w doła bo naprawdę miałam nadzieję 🥹 Czuję się jakoś dziwnie ale pewnie te objawy sobie uroiłam, moja głowa to potrafi. Więc siedzę i beczę. Nie umiem się nawet zabrać za obiad, Mąż pewnie zaraz wróci głodny a ja mam wszystko w stanie surowym. Rano na niego warczałam (pewnie przez to rosnące napięcie) a teraz nawet nie mam dla niego obiadu. Do dupy ma żonę, jak mnie wymieni na inną to w sumie nie powinnam mieć pretensji. Chyba tylko do siebie. A tak się starałam, żeby było lepiej. I znowu nie mam siły. Znowu będę chodzić i beczeć a on będzie miał tego dość. A potem się zastanawiam, czemu mnie nawet nie dotyka... Też trzymałabym się z daleka od takiej marudy. Wszystko źle, wszystko nie tak...  Całe to codzi

Ból

Sobota. Dziś przez cały dzień pobolewa mnie brzuch. Odezwał się kilka razy, tak delikatnie z lewej strony, czyli od strony jajnika, z którego była owulacja. Tak bardzo bym chciała, żeby to był jakiś znak... Tak bardzo 🥺 To dopiero 6 dni po owulacji, nie wiem jak wytrzymam jeszcze cały tydzień do testu. Niedziela. Brzuch znowu trochę boli, ale tylko chwilami. Wieczorem przelewa mi się w środku ale to chyba w jelitach po kolacji. Sama nie wiem. Chyba na siłę szukam objawów ciąży. Potrzebuję nadziei. Poniedziałek. Rano brzuch boli mocniej i inaczej. To już nie kłucie jajnika ale stały tępy ból, taki jak miałam dawniej przy torbieli i taki jak miałam w ciąży... Zmierzyłam temperaturę i jest zdecydowanie niższa niż powinna, spadła o jakieś dwie kreski pomimo dużej dawki progesteronu wieczorem. Może to słynny spadek przy zagnieżdżaniu? Ból jednak szybko mija, w zasadzie po śniadaniu nie ma po nim śladu. W ciągu dnia znowu lekkie kłucie ale dla odmiany z drugiej strony. Nic nie rozumiem. Osz

Blokada

Obraz
Wczoraj widziałam się z przyjaciółką. Od rana miałam kiepski dzień, bo to ten dzień kiedy wszystko się zaczęło... 5 maja 2022 poczęliśmy naszego Synka. Takich dat się nie zapomina. Ja nie zapominam. Zastanawiałam się nawet, czy nie przełożyć tego spotkania ale nie chciałam jej wystawić bo też ma w życiu ciężki czas. Potrzebowała towarzystwa więc się zmobilizowałam i pojechałam. Pomyślałam, że może dobrze mi to zrobi, że może powiem co mi leży na sercu, pewnie się rozbeczę i będzie lepiej. Ale mnie zblokowało. Nie wiem dlaczego, kiedy powiedziała "mów" zupełnie nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Czy w ogóle chcę cokolwiek powiedzieć? Jak mam to zrobić? Przecież tego co czuję nie da się opisać słowami... Ja już nie umiem. A może nie mam na to siły bo wiem, że i tak niczego to nie zmieni? Nikt nie zabierze ode mnie tego bólu. Może to dlatego, że dawno z nikim nie rozmawiałam o swoich uczuciach, emocjach. Nie wiem, sama byłam zaskoczona swoją reakcją. Gdyby to był inn

Pędzący czas

Pojechaliśmy na wycieczkę rowerową do Synka... Na grobie pojawiły się kolejne kwiaty, kolejne dzieciątko umarło, kolejni rodzice przeżywają to co my. Strasznie się znowu spłakałam, bardzo to smutne 🥹 Dodatkowo przyszła do mnie myśl, że za dwa dni mija rok jak stworzyliśmy nasz mały cud. Okrągły rok. Nie mogę uwierzyć, jak ten czas leci. Rafciu powinien mieć już 3 miesiące a my jeździmy palić mu znicze, to takie niesprawiedliwe 😭 No i uruchomił mi się chyba łzawy czas. Nie wiem co dalej. Jutro na szczęście do pracy, dość tego wolnego. Muszę się na czymś skupić i dotrwać do 15 maja, żeby zrobić test ciążowy. Czuję, że jednak wynik będzie negatywny. Niby nastawiałam się pozytywnie ale jakoś to nie współgra z moją intuicją. Zostanie nam jeden cykl a potem drożność jajowodów. A koperta z pieniędzmi coraz chudsza...

Majówka cd.

Wczoraj wróciliśmy z Wrocławia. Było super ale wykończyło mnie to. Siedem godzin na koncercie to już chyba nie na moje lata, stopy mnie tak bolały, że nie wiedziałam co począć. W poniedziałek błąkaliśmy się po rynku w oczekiwaniu na bicie rekordu Guinnessa w gitarowym graniu. Nie mogłam nigdzie na dłużej przystanąć, wolę chodzić. Pół drogi powrotnej przedrzemałam a wieczorem miałam większe zakwasy niż po zdobyciu Baraniej Góry tydzień temu. Wieczorem padłam a dziś zwlokłam się z łóżka przed 10. Miło chwilę odpocząć w ciszy 🙂 ale chwila minęła i oczywiście już bym coś porobiła bo przecież nie po to mam dziś urlop żeby siedzieć na kanapie. Siedzę dopiero 2h i już mnie dupa boli. A Mąż jak to Mąż, przeleżał 5h oglądając serial a na pytanie co robimy spojrzał za okno i stwierdził że się chmurzy i pewnie będzie padać... Czyli w domyśle chce leżeć do wieczora. Masakra jaka nuda. Całe szczęście, że udało mi się go chociaż "zmusić" do działań prokreacyjnych. Wiem jak to brzmi ale ta