Majówka cd.

Wczoraj wróciliśmy z Wrocławia. Było super ale wykończyło mnie to. Siedem godzin na koncercie to już chyba nie na moje lata, stopy mnie tak bolały, że nie wiedziałam co począć. W poniedziałek błąkaliśmy się po rynku w oczekiwaniu na bicie rekordu Guinnessa w gitarowym graniu. Nie mogłam nigdzie na dłużej przystanąć, wolę chodzić. Pół drogi powrotnej przedrzemałam a wieczorem miałam większe zakwasy niż po zdobyciu Baraniej Góry tydzień temu. Wieczorem padłam a dziś zwlokłam się z łóżka przed 10. Miło chwilę odpocząć w ciszy 🙂 ale chwila minęła i oczywiście już bym coś porobiła bo przecież nie po to mam dziś urlop żeby siedzieć na kanapie. Siedzę dopiero 2h i już mnie dupa boli. A Mąż jak to Mąż, przeleżał 5h oglądając serial a na pytanie co robimy spojrzał za okno i stwierdził że się chmurzy i pewnie będzie padać... Czyli w domyśle chce leżeć do wieczora. Masakra jaka nuda. Całe szczęście, że udało mi się go chociaż "zmusić" do działań prokreacyjnych. Wiem jak to brzmi ale tak to niestety teraz wygląda. Strasznie smutny ten nasz seks a dla mnie też czasem bolesny. W niedzielę rano zrobiłam zastrzyk a owulację miałam dosłownie 3h później. Więc znowu niepotrzebne kłucie ale co mam zrobić... Jestem dzielnym pacjentem 😐 No i jak zawsze miałam rację, że owulacja będzie wcześniej. Gdybym stosowała się do zaleceń pani doktor, to zaczęlibyśmy starania już po owulacji i miałoby to trwać przez 3 wieczory, bez sensu. Więc staraliśmy się w piątek wieczór i niedzielę rano a na dokładkę jeszcze rano w poniedziałek. Wiedziałam, że już po owulacji ale w tym Wrocławiu było takie wielkie fajne łóżko, że chciałam je wykorzystać 😀 Niestety Męża też mam wrażenie że wykorzystuję. Tzn. sądzę, że on się tak czuje. Widziałam już w ten poniedziałek, że wcale tego nie chce. Powiedział, że się jeszcze nie obudził ale myślę, że nie dlatego łzawiły mu oczy. To był bardzo przykry widok i miałam ochotę w tym momencie przestać ale mam swój cel i muszę go osiągnąć, żeby móc dalej żyć. Próbuję mu też trochę podprogowo przekazać, że fajnie jest mieć dziecko, staram się używać takiego trybu jak kiedyś czyli "jak będę w ciąży, jak urodzę...". Na tym festiwalu byli ludzie z małymi dziećmi i one były takie urocze, jak skakały do muzyki metalowej 😀 Takie brzdące w słuchawkach tańczące i krzyczące razem z rodzicami. Pokazywałam je Mężowi i mówiłam "już wiesz co będziesz robił z dzieckiem?" A on na to: "no wiadomo, że nie będzie słuchać disco polo". To mnie na chwilę zbudowało, że może gdzieś tam w głębi duszy on jednak tego dziecka chce? A może tylko łaskawie się na to godzi dla świętego spokoju... Nie umiem go rozgryźć. Tak czy inaczej, za dwa tygodnie się dowiem, czy nasze starania były owocne. Niestety z tych dwóch pęcherzyków na obu jajnikach pękł tylko jeden, ten z lewego. Miałam nadzieję na owulację z prawego, bo z tego już dwa razy zaszłam w ciążę ale niestety... Jednak staram się nastawić pozytywnie mimo to. Czekam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to się zaczęło...

Urodziny

"Będzie dobrze"