Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2023

Zastrzyk

Dziś pierwszy raz robiłam sobie sama zastrzyk. Masakra. Zrobiłam sobie podwójną krzywdę. Dziabnęłam się wielką igłą w palec usiłując ją ściągnąć ze strzykawki, polało się morze krwi... Nie miałam jej jak zatamować bo jednocześnie musiałam nałożyć drugą igłę, ścisnąć brzuch, i zrobić zastrzyk tą pokrwawioną ręką z bolącym palcem. Brzuch mi uciekał, igła się wysuwała więc musiałam nią manewrować, zrobiłam to chyba za szybko bo po wyjęciu też pojawiła się kropla krwi i w miejscu wkłucia powstał obrzęk. Nie miałam czasu na rozmasowywanie bo musiałam się zająć ręką, z której już krew prawie kapała na podłogę. Wyglądało to wszystko jak w horrorze. Teraz mam bułę na brzuchu i wielkiego krwiaka na środkowym palcu ale czego się nie robi, żeby zajść w ciążę 🤷 Tylko boję się, jak sobie poradzę z codziennymi zastrzykami z heparyny kiedy już w tej ciąży będę. Napisałam kiedy, nie jeśli. Może powinnam tak zacząć myśleć. Tak się poświęcam, że przecież musi się udać? Jednak nie chcę sobie robić złudn

Monitoring

Dziś miałam wizytę monitorującą, co tam się podziało w tym pierwszym stymulowanym cyklu. Rano się denerwowałam, bo monitor owulacji ciągle pokazywał niską płodność, a to już 11 dzień cyklu. Na wizycie dowiedziałam się dlaczego. Mam bardzo cienkie endometrium, tylko 7 mm co oznacza niski poziom estradiolu. A właśnie wzrost tego hormonu jest wykrywany przez monitor. Na lewym jajniku pęcherzyk dominujący 19 mm, czyli dokładnie taki sam jak w zeszłym miesiącu na cyklu naturalnym. Więc po co te wspomagacze? Zamiast pomóc, jedynie zaszkodziły. Ostatnio moje endometrium w tej fazie cyklu miało ponad 10 mm. Czarno widzę dalszy rozwój wydarzeń. No ale dostałam standardowo recepty, jutro mam zrobić zastrzyk na ostateczne dojrzewanie jajeczka a dodatkowo stosować estrogen w sprayu właśnie na wzrost endometrium. Po owulacji oczywiście progesteron dopochwowo przez 12 dni a potem badanie beta hcg. Do tego wszystkiego jeszcze acard a w razie pozytywnego testu heparyna... Masakra ile tego jest do ogar

G. z tego będzie

Kolejny raz nici z seksu. Miał być wczoraj, padłam i poszłam spać, on też. Pomyślałam, trudno, dziś też jest dzień. W dodatku jego urodziny więc poświętujemy. Zasnął przed tv w połowie kieliszka wina... Wygoniłam do sypialni, to nie ma sensu. A ja siedzę sama z tym kieliszkiem i płaczę, bo jak mam sobie to dziecko zrobić sama? Tak się staram, żeby było miło, wyręczam go we wszystkim, zrobiłam dobry obiad a on tylko wraca do domu jeść, pić i spać. A co ja??? Prosiłam w niedzielę, żeby wracał w tym tygodniu wcześniej i się wysypiał, bo to tylko kilka dni kiedy się możemy starać. I co? Gówno. Tyle z tego będzie. Nie ma dla nas nadziei. Dla mnie, bo jemu nie zależy 😢

Trudne momenty

Dziś miałam dwie trudne chwile w pracy.  Pierwszą, kiedy koleżanka zauważyła, że bardzo schudłam. Zaczęło się wypytywanie, jak to zrobiłam. Powiedziałam, że nie jem słodyczy. Jest to oczywiście zgodne z prawdą, ale tak naprawdę schudłam dużo wcześniej, po prostu przez stres. Pierwsze prawie 3 kg zniknęły w niecały miesiąc po stracie... Musiałam się wtedy zmuszać do jedzenia, a na słodycze nie mogłam patrzeć. Zresztą w ciąży też nie miałam na nie ochoty więc ich po prostu nie jadłam. Potem organizm tak się odzwyczaił, że mnie mdli na samą myśl o słodkim. I tak zgubiłam kolejne 2 kg. Padło pytanie od kiedy nie smakują mi słodycze, i w tym momencie zaczęłam się trząść bo nie wiedziałam, co powiedzieć. Chciałabym móc wykrzyczeć "od śmierci mojego Synka" ale nie potrafię, ciągle nie...😢 Nie przejdzie mi to przez gardło. Zresztą to nie był dobry moment, w każdej chwili ktoś mógł wejść a nie chciałabym, żeby jakieś obce mi uszy to słyszały. Więc powiedziałam tylko, że od jakiegoś c

Podwójne życie

Myślałam, że dziś nic nie napiszę, że nie ma o czym. Ale teraz, po całym dniu (jest już 23.00) naszła mnie myśl, że prowadzę podwójne życie. Oczywiście nie w sensie fizycznym ale takim duchowo - emocjonalnym. Rano zaraz po przebudzeniu naszły mnie wspomnienia, takie całkiem pierwsze, z początku... Wspominałam wycieczkę z pracy, czyli to był 5 tydzień ciąży. Potem rozmowa z S., kiedy przyszłam jej powiedzieć, że "jestem w ciąży ale dziecko umarło". Pamiętam każdy szczegół, każde wypowiedziane zdanie. Tak po prostu obudziłam się i zaczęłam to wspominać. Nie wiem dlaczego. Było mi bardzo smutno i na siłę starałam się przestać o tym myśleć zanim wstanę z łóżka, żeby nie psuć niedzieli i kolejnych dni. Dni płodnych... Potem na chwilę przysnęłam a jak wstałam było już inaczej. A jeszcze później było bardzo przyjemnie ☺️ Teraz, późnym wieczorem, szykując się do snu przyszła właśnie ta myśl o podwójnym życiu. Na zewnątrz staram się jak mogę, aby się "trzymać", żeby Mąż nie

Dzień Świętości Życia

Obraz

Joker

Obraz
Jestem, uśmiecham się, ale czy naprawdę żyję? Czy mój uśmiech jest prawdziwy? A może tylko mi się wydaje? Czy można być wesołym mając serce w kawałkach? Czy to sposób na wypełnienie pustki w środku, czy budowanie na nowo wielkiego muru pod nazwą "dam sobie radę"? Nie chcę wznosić murów, nie chcę zakładać maski Jokera. Chciałabym po prostu ŻYĆ...

Święta

Za dwa tygodnie święta... Dotychczas o nich nie myślałam, ale zaczęłam z racji tego, że postanowiliśmy wyjechać nad morze. Zaczęłam myśleć, jak to będzie wyglądać. Czy to będzie miły wyjazd, czy gdzieś pod skórą znowu będzie tlił się mój smutek? Czy znowu będę spacerować samotna po plaży i wylewać łzy tęsknoty? Czy to w ogóle dobrze, że wyjeżdżamy? Nazwałam to "bojkotem świąt", bo po tym co przeszłam w Boże Narodzenie trudno jest mi nastawić się pozytywnie na jakiekolwiek święta. Ale z drugiej strony miałam trochę inne plany. Chciałam tę Wielkanoc przeżyć tak naprawdę, chciałam pójść wreszcie do spowiedzi, do komunii. Gdzieś tam w głowie mam takie myśli, że nie mogę prosić Boga o dziecko, jeśli od kilku lat nie potrafię się nawet wyspowiadać. Że to za dużo? Że powinnam dać coś od siebie a nie tylko prosić... Więc plany były takie. Ale wiem, zdaję sobie sprawę, że mogłoby z tego nic nie wyjść. Na Boże Narodzenie też miałam wielkie plany, spowiedź, pasterka itp. Skończyło się t

Pierwszy dzień wiosny

Pogoda w pierwszy dzień wiosny mało optymistyczna, cały dzień szaro, buro, mokro, mglisto... Ja też sama nie wiem, czy chciałabym już wiosnę czy się jej boję? Strasznie boli mnie głowa. Nie chcę łykać nic przeciwbólowego, bo i tak od dziś do mojej kolekcji tabletek dołączają dwie kolejne. Zaczynam stymulację owulacji. Na szczęście to tylko pięć dni więc mam nadzieję, że nie dosięgną mnie żadne skutki uboczne. I tak mam dość wizyt w toalecie po metforminie. Wymyśliłam sobie, że na te kilka dni odstawię magnez, zawsze to jedna tabletka mniej. A to jedyne, co mogę bezpiecznie odstawić. Resztę suplementów muszę brać, bo bardzo dobrze wpływają na cykl. W sumie na samych suplementach cykl mi się tak wyregulował, że mogłabym nic nie łykać. No ale pani doktor powiedziała, że to ma pomóc aby jajeczka były lepszej jakości. Czy pomoże? Czas pokaże... Ja ciągle myślę, że dopóki będę się tak spinać, i liczyć te wszystkie dni, od miesiączki do owulacji, od owulacji do kolejnej miesiączki, to nie zaj

Samopoczucie

Kolejna niedziela a ja znowu chyba wstałam lewą nogą bo mnie chłop wkurza. Staram się nie być złośliwa ale jakoś dziś słabo mi idzie... Pytam go od wczoraj co dziś robimy bo jest piękna pogoda to ciągle słyszę "nie wiem". A ja wiem, że w domyśle to znaczy mniej więcej to, że jemu się jak zwykle nic nie chce i pewnie przeleżałby cały dzień przed telewizorem. Co też właśnie niniejszym czyni. Jest 8 rano a on już odpalił jakiś głupi stary film z Arnim. Wow, nie ma jak korzystać z dnia wolnego. Jestem przed okresem, miałam bardzo trudny, smutny tydzień i chciałabym spędzić dzień z moim Mężem a on woli leżeć przed tv... No i znowu mi smutno. Zaraz będę beczeć ale wtedy usłyszę, że ciągle płaczę i mam focha i co on znowu zrobił... Problem w tym, że nic nie robi. Nic, żeby mi pomóc. I koło się zamyka.  Pewnie to będzie klasyczna niedziela, ja też chwilę porobię nic, potem się wezmę za obiad (który on zje w piżamie bo rzadko jest ogarnięty przed obiadem), pójdę do kościoła, spytam si

Badanie krwi

Siedzę w przychodni, żeby zrobić badanie beta hcg, próbę ciążową.... Bezsensowne badanie, które potwierdzi brak ciąży. Wczoraj zrobiłam jeszcze jeden test sikany, też bez sensu. Przecież gdybym była w ciąży, wiedziałabym. Nie wiem po co sobie robię nadzieję. Chore to wszystko. No ale muszę mieć wynik z krwi, żeby móc spokojnie odstawić progesteron. Więc idę, ja - dzielny pacjent. A co w głowie... 🥹

Test ciążowy

Dziś jest już trochę inaczej. A to dlatego, że wczoraj uparłam się, żeby pojechać na cmentarz. Musiałam coś dla siebie zrobić, bo wariowałam. Rozpłakałam się jak tylko wyszłam z pracy. Dobrze, że padał deszcz i miałam parasol, to mogłam się ukryć przed ewentualnymi przechodniami. Na szczęście nikt mnie nie mijał więc nawet nie musiałam. Szłam i myślałam o tym, że jest tak ciepło, że zaraz będzie wiosna... Po czym rozbeczałam się na widok pąków na krzewach. Bo wszystko budzi się do życia a ja myślę tylko o śmierci... Musiałam pojechać na grób Synka. No i pojechaliśmy wieczorem. Najpierw marudziłam, że bez sensu, ciemno, nic tam nie będzie widać itepe ale w sumie dobrze to wyszło. Po pierwsze miałam okazję się przekonać, że nasz lampion solarny ciągle działa a po drugie... Mogłam płakać ile wlezie i nikt nie patrzył. Mąż mnie po chwili zostawił i poszedł do samochodu, za co jestem wdzięczna. Wiem, że nie zrobił tego dla mnie, wiem, że po prostu nie chciał tam być ale dzięki temu ja mogła

Żałoba

Wczoraj mnie ścięło i pozamiatało, dziś ciężki dzień... W pracy marzyłam tylko o tym, żeby jak najszybciej była 15, chciałam już być w domu i się swobodnie rozbeczeć. Kompletnie nie umiałam się skupić na robocie, mam nadzieję że nic nie nawaliłam. Ale to są właśnie te dni, o których kiedyś pisałam, że z nimi nie walczę. Widocznie wczoraj tych łez było ciągle za mało. A może to dlatego, że potrzebowałam znowu powiedzieć na głos "tak strasznie tęsknię za Synkiem". Wczoraj nie miałam tej okazji, nie miałam komu tego powiedzieć. Dziś w rozmowie z Mężem pękłam i powiedziałam to. Powiedziałam mu też, że jest mi ciężko, mam trudny czas, jestem przed okresem więc za chwilę zacznie się walka co dalej, leki, wizyty, zastrzyki, cuda na kiju... I że mi źle bo nie byłam wczoraj na cmentarzu. A on i tak tego wszystkiego nie rozumie. Nie jest kobietą, nie jest mną. W odpowiedzi na zdanie "tęsknię za Synkiem..." usłyszałam, że właśnie dlatego jemu się wydaje, że te wszystkie staran

Muzyka

Tama pękła... Może za długo się trzymałam. Może za bardzo skupiałam się na przyszłości. Pół dnia przepłakałam, tak bardzo tęsknię za Synkiem, serce mi pęka znowu i wciąż 😭 Nawet odpaliłam muzykę, której słuchałam wielokrotnie po stracie. Taką, która uruchamia oceany łez, a której nie słuchałam już nie wiem jak długo... Sądzę, że w tym roku to pierwszy raz. Chyba też pierwszy raz od świąt Bożego Narodzenia czuję się aż tak źle. Niewypowiedziany ból, nie do opisania. Więc nie będę go opisywać. Wkleję tylko linki do odsłuchania, żeby mi te utwory nigdy nie zginęły w mrokach dziejów... Kołysanka dla Nienarodzonych Dzieci Gdzie teraz jesteś... Ja żyję 44 dni Niedługo przyjdę Ku pamięci naszych nienarodzonych Aniołków Tak bardzo kocham ❤️🥹

Mąż

Jest niedziela, dwunasta w południe. Mój Mąż jeszcze nie odezwał się do mnie ani słowem. Od wczorajszego wieczora, kiedy to oglądaliśmy durny serial i kiedy wystarczyła jedna scena i jedno jego zdanie, żebym zalała się łzami. Wpadłam w doła i poszłam do łóżka. Nie miałam ochoty tłumaczyć mu, jak bardzo zabolały mnie jego słowa. W takim smutku zasnęłam i w takim się obudziłam. Nie miałam siły wychodzić z łóżka, gdyby nie to, że byłam głodna pewnie leżałabym dalej. Zwlokłam się po 10. I nic. Cisza. Dobrze, że są zwierzęta to mam do kogo gębę otworzyć. Cudowny weekend... Była w tym serialu scena, gdzie kobieta w zaawansowanej ciąży przeglądała zdjęcia z USG, i mówiła mężowi, że nie wie które wybrać aby je powiększyć i oprawić. Piękne zdjęcia dziecka. A mój kochany Mąż na to "jaka głupia, chce oprawiać zdjęcie płodu"... Skóra mi ścierpła, ale spokojnie powiedziałam, że nie płodu tylko dziecka i że wszyscy tak robią, to jest normalne... A on na to "serio, ale po co komu takie

Pamiątki

Obraz
Pierwszą pamiątkę po Synku kupiłam jak tylko dowiedziałam się, że Jego serduszko przestało bić... Następnego dnia poczułam, że muszę coś zrobić, żeby nie oszaleć. Że muszę jakoś uczcić istnienie tego dziecka - wtedy jeszcze nie znałam jego płci. Nawet nie pamiętam, co wpisałam w wyszukiwarkę ale bardzo szybko wyskoczyły mi bransoletki "angel baby". Zwykły sznurek z koralikami w kolorze niebieskim i różowym, jako pamiątka po nienarodzonym dziecku. Bo przecież kobiety często nie znają płci swojego utraconego maleństwa. I tak oto zaczęłam nosić na ręce znak mojego anielskiego dziecka, mając je jeszcze w brzuchu... Jeden koralik był lekko wadliwy, miał jakby ciemniejszą plamkę. Niebieski koralik. Gdy to zobaczyłam, poczułam że to znak, że to na pewno chłopiec. Może to głupie, ale tak wtedy pomyślałam. Potem okazało się, że miałam rację... Kolejnym punktem było uporządkowanie wszystkich rzeczy, jakie zostały nam po dziecku. Niby jest tego niewiele, ale patrząc z perspe

Sny cd.

Raz na kilka miesięcy śni mi się dziecko. Dziś trzeci raz. To nigdy nie jest moje dziecko, ale zawsze jest to chłopiec, taki w wieku 1 - 1,5 roku. Nie mam pojęcia, dlaczego tak. Chłopczyk za każdym razem wygląda inaczej, sytuacje są różne ale zawsze są to bardzo krótkie sny, jak gdyby pojawiał się znikąd, żeby tylko dać o sobie znać. Dziś w tym śnie popylał na jakimś rowerku czy innym samochodziku, w każdym razie na kupie plastiku w kolorze czerwonym 😀 I tyle. Już. Pojawił się, śmignął i za chwilę się obudziłam.  To są bardzo miłe sny, aczkolwiek ich nie rozumiem. Dlaczego te dzieci są akurat w takim wieku? Może dlatego, że niemowlaki są wszystkie do siebie podobne, a tutaj pojawia się już taki ukształtowany mały człowiek, który ma konkretny kolor włosów, oczu itp.? Może dlatego, że czasem myślę o tym, jak wyglądałby nasz Synek? Do kogo byłby podobny? Może dlatego pierwszy chłopiec, który mi się śnił miał ciemne loczki, drugi był blondynkiem a ten dziś znowu ciemny? Może to jest odpow

Wspomnienia

Wspomnienia przychodzą falami. To nie tak, że zbiera mnie na wspominanie całej historii od początku, punkt po punkcie. Raczej są to konkretne epizody, które się mnie "czepiają" na jakiś czas. Np. przychodzi czas, kiedy nachodzą mnie obrazy związane z pogrzebem, odpakowywanie trumny, chowanie Synka do tej pięknej dzierganej kołyski, znoszenie do samochodu, jazda na cmentarz i afera podczas pochówku... I tak te obrazy zostają ze mną jakiś czas, tydzień lub miesiąc. Nie kontroluję tego, po prostu się pojawiają a potem znikają i przychodzą inne. Na szczęście bardzo rzadko przychodzi wspomnienie samego momentu fizycznej utraty... Może dlatego, że nie pamiętam tego bólu. Wiem, że bolało jak nigdy wcześniej, że dosłownie chodziłam po ścianach i wyłam, że w końcu pękłam i wzięłam leki przeciwbólowe. Ale tego bólu nie umiem odtworzyć. Trauma nastąpiła później, kiedy musialam zbierać wypadające ze mnie tkanki do badań i nagle wśród tego kłębowiska zobaczyłam ciałko... Pomyśleć, że mogł

Sąsiedzi

Sąsiadom pod nami urodziło się dziecko. Nie wiem dokładnie kiedy, ponieważ rzadko widuję tę panią, ale już w zeszłym roku miała spory brzuch więc obstawiałam że maluszek pojawi się tak styczeń/luty. Podobnie jak miałby się urodzić nasz Rafałek... W każdym razie tutaj Bóg chyba postanowił dać mi czas, ponieważ do tej pory tego dziecka nie widziałam i nie słyszałam. Zastanawiałam się, czy już się urodziło. I dziś wracając z pracy, przechodząc obok ich okna usłyszałam płacz ☹️ Mnie też od razu zachciało się płakać. Na szczęście musiałam wyjść z psem a teraz już nie słychać nic. Nie wiem, jak to wytrzymam, jeśli będę je słyszeć częściej. Chyba zacznę puszczać głośno muzykę jak tylko wrócę z pracy, tak na wszelki wypadek. Nawet nie wiem jakiej płci jest to dziecko ale mam nadzieję, że to dziewczynka. Trudno mi sobie wyobrazić, że za chwilę będzie tuptać po klatce mały chłopczyk i że to nie będzie nasz Synek 😢 Nie wytrzymam tego. Kolejny sprawdzian dla mojej psychiki...

Klinika

Dziwny dziś dzień. Trochę pozytywny, trochę smutny, trochę dający nadzieję. Rano byliśmy w klinice niepłodności. Tak jak myślałam, dostałam całą listę leków. Moje wyniki nie są najgorsze, ale poziom insuliny wskazuje jednak na insulinooporność. Pewnie dlatego ten poziom androgenów jest podwyższony. No więc dostalam metforminę na moje cukry, lek na rozwój pęcherzyków, zastrzyk na pęknięcie, progesteron po owulacji. Ogólnie odczucia raczej pozytywne, bo w środku wszystko super, endometrium piękne ponad 10 mm, pęcherzyk dominujący w prawym jajniku 19 mm. Idealny 12 dzień cyklu. Od razu dostałam zastrzyk i jutro wieczorem powinna być owulacja, którą pani doktor kazała nam wykorzystać. Generalnie zaproponowała 3 cykle stymulacji i własne starania, a jeśli się nie uda to potem drożność jajowodów a następnie inseminacja... Więc będę się modlić, żeby się jednak udało w ciągu tych trzech miesięcy. Nie tylko ze względu na uciekający czas ale też pieniądze. Sprawdzałam, że koszt przygotowania do