Test ciążowy

Dziś jest już trochę inaczej. A to dlatego, że wczoraj uparłam się, żeby pojechać na cmentarz. Musiałam coś dla siebie zrobić, bo wariowałam. Rozpłakałam się jak tylko wyszłam z pracy. Dobrze, że padał deszcz i miałam parasol, to mogłam się ukryć przed ewentualnymi przechodniami. Na szczęście nikt mnie nie mijał więc nawet nie musiałam. Szłam i myślałam o tym, że jest tak ciepło, że zaraz będzie wiosna... Po czym rozbeczałam się na widok pąków na krzewach. Bo wszystko budzi się do życia a ja myślę tylko o śmierci... Musiałam pojechać na grób Synka. No i pojechaliśmy wieczorem. Najpierw marudziłam, że bez sensu, ciemno, nic tam nie będzie widać itepe ale w sumie dobrze to wyszło. Po pierwsze miałam okazję się przekonać, że nasz lampion solarny ciągle działa a po drugie... Mogłam płakać ile wlezie i nikt nie patrzył. Mąż mnie po chwili zostawił i poszedł do samochodu, za co jestem wdzięczna. Wiem, że nie zrobił tego dla mnie, wiem, że po prostu nie chciał tam być ale dzięki temu ja mogłam chwilę pobyć sama i wylać te wszystkie łzy, porozmawiać z Synkiem... To dało mi ulgę, potem poczułam się zdecydowanie spokojniejsza. Dziś nowy dzień, byle do przodu. Może bez rewelacji ale przynajmniej nie męczyłam się już w pracy. 
A po pracy... Po pracy zrobiłam test ciążowy. W piątek muszę zrobić badanie beta hcg, żeby mieć pewność, że mogę odstawić progesteron. Niby wiedziałam, że nie będę teraz w ciąży, ale jakoś tak ciężko byłoby mi wytrwać do tego piątku więc zrobiłam test. Wiedziałam, że wyjdzie negatywny ale mimo to mi smutno. Nie czuję potrzeby robienia w piątek badania krwi ale w klinice wymagają zanim odstawi się lek a ja postanowiłam być dzielnym pacjentem. Więc wstanę o świcie, pojadę na to badanie, dam się pokłuć, wydam te cztery dychy tylko po to, żeby zobaczyć wynik negatywny. I czekać na okres. A co potem? Nowy cykl, nowe leki, a czy będą starania? To już nie ode mnie zależy...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to się zaczęło...

Urodziny

"Będzie dobrze"