Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2023

Dzień 17

Wczoraj rano miałam punkcję. Wszystko poszło planowo, pobrano 7 pęcherzyków. Niestety z tego tylko 4 komórki nadawały się do zapłodnienia. Podejrzewam, że te niedobre były po prostu "za stare", z tych największych pęcherzyków. Pewności nie mam i pewnie nigdy się nie dowiem ale nikt mi mi powie, że 3 cm pęcherzyk owulacyjny jest ok. Zwłaszcza, że moje pękają samoistnie jak mają około 20 mm. Teraz musimy czekać do 5 doby na rozwój sytuacji. Oby się rozwinęły... Dopiero po zakończeniu hodowli embriolog wrzuci na portal pacjenta informacje o przebiegu procedury. Tzn, że lepiej żeby tej informacji nie było za wcześnie. Najpierw się denerwowałam, że musimy aż do soboty czekać bo myślałam, że będzie relacja "na bieżąco", że np. dowiemy się, ile zarodków przetrwało do trzeciej doby. Ale teraz myślę, że to lepiej, niech tych informacji nie będzie przez te 5 dni bo to oznacza, że zarodki się rozwijają. Na forum znalazłam wpis od kobiety, która miała tylko jeden zarodek i już

Dzień 15

Niedziela. Jutro rano punkcja. Tymczasem wczoraj wieczorem musiałam zrobić 5 zastrzyków. Dziś wstałam z brzuchem jak piłka, boli paskudnie. Mam wrażenie, że te pęcherzyki to mi zaraz rozsadzi. Obawiam się, że przesadziliśmy ze stymulacją. Wiem, że pani doktor chciała, żeby jeszcze te mniejsze pęcherzyki podrosły ale kosztem czego? Te większe już 3 dni temu miały po 23-26 mm to dziś mogą mieć ponad 30, to przecież już torbiele... Czy komórki w środku będą się do czegoś nadawać? Boję się, że nie a te karmione na siłę też będą słabe skoro tamte je "pożerały". Mam wpisane na karcie do zabiegu około 8 pęcherzyków a co będzie okaże się jutro... Oby jak najwięcej się zapłodniło, i przetrwało 🥹 Dziś czuję się fizycznie fatalnie a od jutra pewnie psychika mi siądzie przez to czekanie na jakieś informacje. Bardzo to trudne. Tymczasem na wtorek mój plan to pojechać do Synka ❤️ tak żeby Mąż nie wiedział. Jeśli mogę mu jakoś pomóc to postaram się to zrobić. Ale sobie też chcę pomóc. Męcz

Dzień 12

12 dzień cyklu. Za chwilę wizyta kontrolna. W nocy śniło mi się, że pęcherzyk na prawym jajniku ma już 29 mm. Głowa zaczyna mi przeszkadzać. Miałam problemy ze snem. Poprzednia wizyta odbyła się w 9 dniu, w poniedziałek. Wtedy już ten duży pęcherzyk miał 20 mm a na lewym jajniku było 6 mniejszych ale jak to określiła pani doktor "rokujących". I że ten lewy jajnik ratuje sytuację 🥴 Dostałam kolejne leki więc od poniedziałku robię już po trzy zastrzyki. Do tego sterydy i tona suplementów. Mam już dość, czuję się jak balon. A punkcja ma być dopiero w poniedziałek... Obawiam się, że w tym tempie to ja do poniedziałku wybuchnę a na jajniku zrobi się torbiel. Boję się też, że owulacja wystąpi wcześniej i wszystko pójdzie się gzić. Oby moje przypuszczenia i świadomość na temat własnego ciała tym razem się myliły... No i dupa z transferu świeżego 😭 mam za wysoki progesteron. 30 listopada miał być transfer, dokładnie w tym dniu kończą mi się badania. Chciałam zdążyć. Nie ma możliwoś

Dzień 7

Dziś 7 dzień cyklu stymulowanego. Zastrzyki zaczęłam drugiego dnia a wczoraj był pierwszy monitoring. No i niestety, podłamałam się. Mam tylko 5 pęcherzyków na lewym jajniku i jeden na prawym, plus dwa maleńkie, z których na pewno nic nie będzie 🥹 wszystkie pozostałe też są za małe jak na ten dzień cyklu. Wiem, że moje pęcherzyki rosną ładnie i o to się bardzo nie martwię ale o to, że jest ich tak mało już tak... Z tych sześciu niektóre mogą przecież się zatrzymać, a co jeśli uda się pobrać np tylko 3-4? Ile z tych jajeczek będzie się nadawało do zapłodnienia? Ile przetrwa? Statystyki są nieubłagane, na 10 pobranych pęcherzyków do stadium blastocysty dotrwają jakieś 4... Bardzo się boję, że nie będzie co zamrażać, i czy w ogóle cokolwiek się uda wyhodować ☹️ Wyhodować... Nasze dziecko.... Strasznie to brzmi a ja tak bardzo go pragnę.  Dostałam receptę na kolejne leki, dziś robiłam już dwa zastrzyki, z czego ten drugi cholernie piecze i robi się obrzęk. Ale przetrwam to. Byle były efek

In vitro

Zaczynamy cykl in vitro... Jeszcze kilka dni temu na myśl o całej procedurze czułam podekscytowanie, a dziś... Dostałam okres, i na myśl że to już, moja głowa szaleje. Sama nie wiem dlaczego. Fizycznie czuję się fatalnie, od trzech dni boli mnie głowa, a dziś jeszcze psychicznie siadam. Nie wiem, czego się najbardziej boję. Czuję po prostu niepokój. I bardzo tęsknię za Synkiem 🥹 Obawiam się, że w takim stanie psychicznym się nie uda, ale jak to zmienić? Mam na siłę nie myśleć o Synku? Oszaleję. Jak znaleźć ten złoty środek? Jak skupić się na przyszłości i myśleć pozytywnie kiedy in vitro to dziecko a dziecko to Rafałek? Jak myśleć, że to będzie INNE dziecko? Czy ono w ogóle będzie? Jak pozbyć się wątpliwości i mieć więcej nadziei? Jutro zaczynam stymulację, może hormony pomogą? ... 

1.listopada

Obraz
                   Synuś, kocham Cię bardzo 👼 "Choć i płakać nic nie da. Gdyby się nawet płakało i płakało. Bo to ani na rozum, ani na płacz. Choć płaczem nieraz więcej się zrozumie niż rozumem. A w każdym razie dużo lżej, kiedy się zapłacze, niż kiedy zrozumie. Bo tylko przez płacz można być z kimś razem, gdy jest się na wieki osobno." Wiesław Myśliwski "Kamień na kamieniu"