Dzień 15

Niedziela. Jutro rano punkcja. Tymczasem wczoraj wieczorem musiałam zrobić 5 zastrzyków. Dziś wstałam z brzuchem jak piłka, boli paskudnie. Mam wrażenie, że te pęcherzyki to mi zaraz rozsadzi. Obawiam się, że przesadziliśmy ze stymulacją. Wiem, że pani doktor chciała, żeby jeszcze te mniejsze pęcherzyki podrosły ale kosztem czego? Te większe już 3 dni temu miały po 23-26 mm to dziś mogą mieć ponad 30, to przecież już torbiele... Czy komórki w środku będą się do czegoś nadawać? Boję się, że nie a te karmione na siłę też będą słabe skoro tamte je "pożerały". Mam wpisane na karcie do zabiegu około 8 pęcherzyków a co będzie okaże się jutro... Oby jak najwięcej się zapłodniło, i przetrwało 🥹 Dziś czuję się fizycznie fatalnie a od jutra pewnie psychika mi siądzie przez to czekanie na jakieś informacje. Bardzo to trudne. Tymczasem na wtorek mój plan to pojechać do Synka ❤️ tak żeby Mąż nie wiedział. Jeśli mogę mu jakoś pomóc to postaram się to zrobić. Ale sobie też chcę pomóc. Męczy mnie, że ten grób po Wszystkich Świętych jest nadal nieogarnięty. Znicze ledwo się mieściły kiedy byliśmy tam tydzień temu. Chciałabym to posprzątać, bo może nikt już tam nie zajrzy aż do Świąt. Mam nadzieję, że będę się czuć na siłach bo to jednak wyprawa na 3 autobusy. Zobaczymy...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to się zaczęło...

Urodziny

"Będzie dobrze"