Kryzys

Nadszedł ostatni miesiąc planowanych "starań własnych" a tymczasem Mąż nadal mnie unika... Wczoraj poruszyłam ten temat, w czym jest problem no i się posypało... Okazuje się, że źle go oceniłam. To nie do końca tak, że on nie chce mieć dziecka. On się po prostu boi, że sytuacja się powtórzy albo że dziecko będzie chore. Przyznał, że ma nawalone w głowie i że jak się kochamy to ma z tyłu głowy tę myśl, że zajdę w ciążę i coś będzie nie tak... Przerażające ale i tak powiedziałam, że nie odpuszczę. Nie możemy się teraz poddać. On twierdzi, że wyobraża sobie życie bez dziecka a ja tylko spytałam, czy wyobraża sobie życie beze mnie. Bo ja nie dam rady, jeśli on mnie teraz zawiedzie, kiedy jesteśmy już tak daleko na tej trudnej drodze, po tych wszystkich badaniach, zastrzykach, wydanych pieniądzach, to ja chyba oszaleję. Nie widzę teraz innego celu w życiu. Powiedziałam mu, że czuję się oszukana bo umawialiśmy się, że chcemy mieć dzieci i ja zdania nie zmieniłam. Po śmierci Rafałka nie widzę sensu życia, i tylko te wszystkie procedury, życie od cyklu do cyklu, to mnie trzyma w pionie i pozwala jakoś funkcjonować. Bardzo potrzebuję nadziei. Na razie jej nie mam ale nie mogę pozwolić, aby Mąż odebrał mi jej resztki które gdzieś tam próbują się tlić 🥺 No więc biorę go trochę na litość, ale też boję się co dalej. Nie da się zmusić do pewnych rzeczy, nie mogę zmuszać go do seksu. Wiem, że mu ciężko, sama mam w głowie burdel jakich mało. Ale powiedziałam, że jest jedyną osobą na świecie, która może mi teraz pomóc. Jedyną. Nikt inny nie da mi dziecka, a tylko ciąża może mnie na ten moment uratować. Nie wiem, jak mogłabym dalej żyć z nim, gdyby mnie zostawił w tej dziedzinie. Nie wiem nawet, jak to określić. Tłumaczyłam mu to długo wczoraj ale nie wiem, czy to cokolwiek dało. Wiem, jak ciężko zmienić nastawienie i jak nie da się wyłączyć natrętnych myśli. Wiem to jak nikt inny, zwłaszcza po tym ostatnim tygodniu, który mnie psychicznie pozamiatał. A tutaj taki cios. I znowu były godziny płaczu... Przestaję to wszystko ogarniać. A jutro Dzień Matki 😔

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to się zaczęło...

Urodziny

"Będzie dobrze"