Wakacje

Już sobota, piąty dzień na Mazurach. Nie ma nudy, ciągle coś robimy, jeździmy, zwiedzamy... Ale wszystko na spokojnie, tak jak chciałam. Wysypiamy się, spędzamy leniwe poranki, zbieramy się zazwyczaj koło południa. Bo gdzie się spieszyć? Bunkry nie uciekną, na pogodę wpływu nie mamy. Codziennie pada ale ja mam to gdzieś. Naprawdę, jak nigdy czuję spokój, nie denerwuję się niczym, pełen luz 🙂 Tak jak planowałam, olewam wszystko i wszystkich. Nie odebrałam nawet telefonu od S. bo po prostu nie chciałam z nią rozmawiać. Napisałam tylko, że mnie nie ma dla nikogo, resetuję się i odezwę się jak wrócę. Żeby się nie martwiła i nie wydzwaniała bez sensu kilka razy. Ja jestem sama ze sobą, robię co chcę, jak chcę, kiedy chcę i nawet Mąż mi za bardzo nie przeszkadza 😀 Plany układam rano, zapoznaję się z prognozą pogody (która się niezbyt sprawdza) i jedziemy. Żyjemy z dnia na dzień. Żadnych długoterminowych planów, poza ogólnym, co jeszcze chciałabym zobaczyć podczas tego pobytu. A czy dziś pochodzimy po mieście a jutro po bunkrach czy na odwrót, czy zjemy obiad tu czy tam, czy zaczniemy od obiadu czy na nim skończymy, o której wrócimy...co za różnica? Na wiele rzeczy w życiu nie mamy wpływu więc po co snuć te plany? I tak sobie upływa urlop. Jedyne co mnie niepokoi, to wczoraj zaczął mnie boleć brzuch, tak dziwnie z prawej strony ale nie w miejscu jajnika tylko wyżej, tak na wysokości pępka. I ciągnie w dół. Dziś wstałam i nadal boli. Nie jest silny ale upierdliwy. A chciałam się jeszcze napić dziś trochę wina, nie wiem czy sobie nie zaszkodzę... Zobaczymy. Do wieczora daleko. Na razie trzeba wciągnąć drugie śniadanie a potem kierunek Mrągowo. Przerwa od bunkrów bo Mąż i pies mają dość. Ja nie, ale jestem tu z nimi więc biorę to pod uwagę. A że mam w dupie kiedy zobaczę ten Wilczy Szaniec, to jedziemy poplątać się po mieście. I też będzie miło 🙂

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to się zaczęło...

Urodziny

"Będzie dobrze"