A pod choinkę... znicze

Dziś najgorszy dzień od dawna. Chyba od 15 października. Cały dzień spoko, bo przecież w pracy trzeba zachować twarz. Sądzę, że nikt nie wie, jak się naprawdę czuję. Nawet S. Chyba opanowałam już trudną sztukę gry pozorów, a po części jest też tak, że jak mam dużo roboty to staram się skupić i nie myśleć o swoich smutkach. Zostałam w pracy dłużej bo chciałam, żeby Mąż po mnie przyjechał i zabrał na cmentarz. Chciałam ogarnąć ten syf, który poprzednio zastałam. Liczyłam na to, że skoro śnieg się stopił to może ten cmentarny cieć ogarnie trochę grób ale nie... Wyrzuciliśmy chyba ze 30 zniczy i pięć zdechłych, obleśnie zgniłych kwiatków. Jeszcze sporo zniczy zostało, a to wszystko w ciemności przy swietle latarki z telefonu. Byłam przygotowana, żeby ten grób ogarnąć porządnie, miałam szmatki i rękawiczki ale było tak ciemno i zimno, że to nie miało sensu. Pozbierałam tylko liście, trochę poprzestawiałam to co zostało a na koniec pogadałam z Synkiem ❤️ Popłynęłam totalnie. Jeszcze w samochodzie nie umiałam się opanować. Myślę tylko o tym, że to miały być nasze pierwsze wspólne święta. Że powinniśmy Mu kupować prezenty pod choinkę a kupujemy znicze 😭 Nie umiem tego ułożyć w głowie, totalnie sobie z tym nie radzę. Im bliżej świąt, tym gorzej się czuję. Powiedziałam to Mężowi bo i tak widział, że się rozsypałam. On bardzo szybko zmienił temat. Wiem, że też sobie nie radzi tylko nie chce o tym mówić. Wiem, że jest mu ciężko i to, że był ze mną na cmentarzu i biegał kilka razy w tę i z powrotem wyrzucając te śmieci to naprawdę wielki czyn. Podziękowałam mu za to. On teraz zajmie się sobą, skupi na nauce francuskiego a ja... Leżę sama w łóżku i płaczę. Nie radzę sobie. Ale wiem, że mogę. Że to jest ok. I nikomu nic do tego. I może dobrze, że ludzie o tym nie wiedzą bo nie zniosłabym tych dobrych rad. Nie wiem, jak zniosę wszechobecne "wesołych świąt". Marzę tylko o tym, żeby przetrwać. 🙏

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to się zaczęło...

Urodziny

"Będzie dobrze"