Dzień 22

Rano pojawił się wynik z "hodowli". Z czterech zarodków przetrwał tylko jeden, ale za to jest piękną blastocystą z oceną 4BA ☺️ Każdy kolejny dzień dawał nadzieję, że coś się rozwija więc modliłam się, żeby wynik nie pojawił się za wcześnie. Wczoraj już mi ulżyło, bo minęło 5 dni, ale zaczęłam się denerwować czy hodowla nie trwa za długo i że zarodek może się słabo rozwija... Niepotrzebnie. Jest dobrze, przynajmniej wg mojej wiedzy na temat embriologii. Jutro mam wizytę kontrolną więc może dowiem się czegoś więcej. Chciałabym, żeby transfer odbył się jeszcze w tym roku. To byłoby takie dobre zakończenie całorocznych zmagań... Jednak zdaję sobie sprawę, że święta mogą nam pokrzyżować plany. Co ma być to będzie, ważne że mamy naszego mrożaczka ☺️ Ja już oczywiście wiem, że to będzie chłopiec, padło mi na mózg 🥴 Siedziałam w kościele i zastanawiałam się, kogo poprosić na rodziców chrzestnych... A przecież jeszcze tyle trudów przed nami. Nie ma żadnej gwarancji, że się uda. A ja już czuję się, jakbym miała dziecko. Nie wiem, czy to dobrze. Zaczynam się martwić, bo jak sobie poradzę jeśli się nie uda? Czy znajdę w sobie siłę? Cały czas mówiłam, że z moimi doświadczeniami nie będę się nakręcać ciążą, nie będę chciała za szybko usłyszeć bicia serca itd... tymczasem dziś oszalałam i już się zachowuję, jakby to dziecko było. Planuję mu przyszłość, a to przecież tylko zamrożona blastocysta... A dla mnie aż. Nasze dzieciątko, tylko chwilowo osobno. Właśnie zaczął się Adwent, jak to ksiądz na kazaniu powiedział, czas oczekiwania. "Nie potrafimy czekać". Potrafię. Zaczęłam. Wiem, że ono już gdzieś tam jest i też czeka na mnie, swoją mamę, żeby się ze mną połączyć ❤️ A Rafałek na pewno czuwa 🙏

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to się zaczęło...

Urodziny

"Będzie dobrze"