Spotkanie

Jestem umówiona na pizzę z dziewczynami z pracy. Właściwie to spotkanie zorganizowała koleżanka, która zwolniła się jakiś czas temu. Stwierdziła, że za nami tęskni i tak wyszła pizza. Ale zmierzam do czegoś innego... 
Na tę pizzę idziemy do knajpy niedaleko cmentarza, gdzie leży nasz Synek. Może nie jakoś bardzo blisko bo kilka minut jazdy samochodem, ale chodzi mi o to, że dla mnie to blisko bo zawsze tamtędy jeździmy na cmentarz. Tzn. mijamy tę restaurację. I jakoś tak nie umiem sobie poukładać, że jutro mam być tam i zatrzymać się w tym miejscu. Nie jechać dalej jak zwykle. Mam jeść, pić, cieszyć się i śmiać wiedząc, że rzut beretem i byłabym u Synka. Czuję stres na samą myśl. Nie wiem jak sobie z tym poradzę. Być tak blisko i nie zajrzeć? Smutno mi. Nie chciałabym psuć dziewczynom nastroju, ale nie wiem czy będę umiała się skupić ☹️
Siedzę teraz w pracy i zaczynam się coraz bardziej stresować. Za godzinę wychodzę i jedziemy na tę pizzę. Głowa mnie boli od rana, od wczoraj też mam jakieś rewolucje żołądkowe. Nie wiem czy to od dodatkowych suplementów czy z nerwów. Obstawiam standardowo to drugie. Spotkanie powinno być przyjemnością a ja czuję tylko stres i smutek. Nawet nie mam ochoty na jedzenie 😐
Jednak jakoś poszło. Było naprawdę bardzo miło i wesoło. No i pysznie. Byłam spokojna, bo S. zaproponowała, żebyśmy potem pojechały na cmentarz. Ona naprawdę czyta mi w myślach. A ja wiedziałam, że to zaproponuje i byłam przygotowana, wzięłam nawet wkłady do zniczy. Więc najpierw było wesołe spotkanie a potem morze łez na cmentarzu. Obie się popłakałyśmy. Teraz czuję się spokojna i myślę, że to będzie miły weekend. Pogoda ma być piękna a w niedzielę chcemy pojechać w góry. Mam nadzieję, że się uda. Tymczasem idę spać bo głowa mi pęka z nadmiaru wrażeń.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to się zaczęło...

Urodziny

"Będzie dobrze"