Spowiedź c.d.

Udało się! Posiedziałam w pracy parę minut dłużej, żeby być na 16 w kościele. Jeszcze przed samym wyjściem naszły mnie wątpliwości, przypomniało mi się, że pies rano nie zrobił kupy no i czy wytrzyma... Czy może jednak pójdę prosto do domu a do spowiedzi jutro? Oczywiście to były wymówki. Całą drogę z pracy myślałam o tym, co powiedzieć na tej spowiedzi, jak to powiedzieć. Co właściwie jest grzechem a co nie? No i tak szłam i nogi mnie odpowiednio pokierowały, bo nie skręciłam jak zwykle w stronę domu 🙂
To była najlepsza spowiedź w moim życiu. Obawiałam się, co ksiądz mi nagada jak usłyszy, kiedy ostatnio byłam... Nic takiego nie miało miejsca. Łzy polały mi się ciurkiem w momencie jak powiedziałam, że robiłam Bogu wyrzuty z powodu śmierci Synka. A ksiądz? Ksiądz się tak rozgadał, mówił takie piękne rzeczy, tak od siebie, rzucał cytatami z Ewangelii a ja słuchałam i beczałam aż mi z nosa leciało, kapało po kurtce, rękach, wszędzie. Właściwie nie zadał mi nawet pokuty, powiedział tylko żebym się pomodliła jak chcę, porozmawiała z Bogiem. Dla mnie to żadna pokuta bo gadam z nim codziennie ale to był dla mnie taki znak, że ja po prostu w tej sytuacji nie zasługuję na pokutę. Wyszłam, pogadałam jeszcze z Bogiem w kościelnej ławce, gdzie nadal zalewałam się łzami. Aż musiałam zrobić przerwę i poszukać chusteczki bo już mi smarki po brodzie ciekły. Ale to było bardzo, bardzo dobre doświadczenie. Jestem naprawdę szczęśliwa, że mi się udało 🙂 Po wyjściu z kościoła nadal chciało mi się płakać, ale to są dobre, potrzebne łzy. Tęsknota za Synkiem niewyobrażalnie boli ale wiem, że On jest w lepszym miejscu. I że cieszy się każdym moim dobrym dniem. Postaram się, aby te święta były dobre. Będę się modlić, aby nie zepsuć nam wyjazdu. Na pewno Bóg mnie wysłucha. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to się zaczęło...

Urodziny

"Będzie dobrze"