Święta, święta i po...

Wróciliśmy do domu. To były w moim odczuciu bardzo dobre "święta". Miałam w sobotę trochę gorszy dzień, ale walczyłam z sobą i jakoś mi minęło, wiedziałam że nie chcę zepsuć wyjazdu. W niedzielę zgodnie z planem byłam w kościele, mogłam wreszcie pójść do komunii. To było dla mnie ważne. Jakoś mnie umocniło w mojej chęci walki. Pogoda od wczoraj też zrobiła się piękna, a dziś to już w ogóle cud miód. Akurat na powrót, jak zwykle. Ale nie szkodzi. Udało mi się zaliczyć poranny spacer z psem w promieniach słońca. Pogadałam z Bogiem, pogadałam z Synkiem, popłakałam oczywiście... Ale to było dobre, wzmocniło moje noworoczne postanowienie. Także do przodu. Obym wytrwała. Trudne dni oczekiwania na temat ciążowy przede mną...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to się zaczęło...

Urodziny

"Będzie dobrze"