Weekend

To był bardzo fajny weekend. Naprawdę dobry dla mnie. Zaczęło się od spotkania z dziewczynami, ale to raczej bez wpływu na resztę. Natomiast na pewno ogromny wpływ miało to, że S. po tym spotkaniu pojechała ze mną do Synka ❤️ Było już późno, ciemno i nie wiedziałam czy cmentarz będzie w ogóle otwarty. Ale był. Oczywiście się rozpłakałam a S. mnie przytuliła i płakała razem ze mną... Nikt dla mnie tyle nie zrobił. Jest najlepszym człowiekiem, jakiego poznałam w ciągu ostatnich kilku lat. Muszę jej to powiedzieć. Po tej wizycie uspokoiłam się i wiedziałam, że teraz mogę mieć fajny weekend. Wszystkie dolegliwość żołądkowe minęły jak ręką odjął. Wiedziałam, że gdybym tam wtedy nie zajrzała będąc tak blisko, dusiłabym się kolejne dwa dni i chodziła jak struta. A tak mogłam spokojnie pojechać w sobotę do teściów, potem na zakupy a w niedzielę w góry 🙂 Pogoda była cudowna, szlak był piękny, widoki cudne... Nie odczuwam tego jak kiedyś, jak w moim życiu przed Rafałkiem, nie ma już we mnie tego wow na widok gór czy morza... To mnie zawsze smuci i ciągle mam nadzieję, że kiedyś jeszcze to poczuję tak naprawdę, na 100%. Że będę mogła ten piękny świat pokazać mojemu dziecku 🥹 Może wtedy wreszcie poczuję, że żyję. Na razie, było po prostu bardzo dobrze, jestem zadowolona z tego wypadu i to mi na ten moment musi wystarczyć.
A jutro wizyta, co tam słychać w moim brzuchu... Dziś znowu bolał mnie żołądek, pewnie stres się powoli gromadzi. A więc byle do jutra.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to się zaczęło...

Urodziny

"Będzie dobrze"