Chyba oszaleję

Inseminacja zaplanowana... I cóż z tego, skoro umówiłam się na monitoring 24 lipca zakładając, że wczoraj dostanę miesiączkę. Wczoraj minęło, dziś nadal nic nie widać. Zrobiłam test licząc, że może jednak? Że tamten był za wcześnie... Ale nie. Nie jestem w ciąży. A okresu brak. Znowu mi się całe plany sypią, mam tego dość 😞 Jeśli nie przyjdzie dzisiaj, będę musiała przełożyć wizytę a jest tylko jeden lekarz w klinice bo reszta na urlopie. To chore. Czuję, że mój żołądek już długo nie wytrzyma. O głowie nie wspominając. Robię się coraz bardziej nerwowa, bo już miałam wszystko pięknie policzone a tu zonk. Wychodzi mi, że pewnie jak na złość owulacja będzie w niedzielę i co wtedy? Klinika zamknięta na cztery spusty. Mam się faszerować hormonami żeby mi potem powiedzieli "niestety nie możemy w tym miesiącu zrobić inseminacji bo jest ładna pogoda i bierzemy wolne a pani niech czeka". Takie wizje. No a do tego, jeśli teraz mi się wszystko przesunie o kilka dni to za miesiąc owulacja wypadnie w czasie naszego urlopu ☹️ i kolejny raz wszystko przepadnie. Mamy mieć trzy próby, a okaże się że będzie to trwało pół roku. Jeszcze się nie zaczęło a już jestem zmęczona. Nie wiem, jak przetrwam ewentualne podejście do in vitro. Bo oczywiście zakładam, że z inseminacji nic nie wyjdzie. Pani doktor powiedziała, że prawdopodobieństwo powodzenia wynosi 10%. To niewiele więcej niż w naturalnym cyklu. Czuję, jak czas przecieka mi przez palce...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to się zaczęło...

Urodziny

"Będzie dobrze"