Dziecko w drodze...

W niedzielny wieczór dowiedziałam się, że mój brat spodziewa się dziecka... Załamało mnie to. Sama nie wiem, czy to los sobie ze mnie stroi żarty, czy Bóg testuje ile wytrzymam? Bo już niewiele jestem w stanie znieść ☹️ Codziennie modlę się o ten dar a tymczasem dostaje go mój brat, który ma już trójkę dzieci. Gdzie sprawiedliwość? Dlaczego wszystkie dzieci w tej rodzinie mają być jego? Co ze mną? Czy ja nie zasługuję na ten cud? I tak od niedzieli nie umiem się pozbierać, w pracy jakoś sobie radzę ale poza tym... Dziś wydawało mi się, że jest trochę lepiej, nawet miałam takie myśli buntownicze pod tytułem "ja też będę w ciąży, pewnie już jestem, a co!" I zaczynam sobie tę ciążę powoli wmawiać. Bo ciągle boli mnie brzuch, więc pewnie się zagnieżdża, bo wyskakuje mi opryszczka, bo jestem nerwowa więc hormony i inne takie głupoty. A za tydzień zrobię test i jeśli ciąży nie będzie to się załamię. Znowu się nakręcam, ciągle chce mi się płakać. Wczoraj prawie rozpłakałam się mijając wózek z płaczącym noworodkiem... Musiałam zacisnąć zęby. Dziś zrobiłam Mężowi aferę o pieniądze, bo będą potrzebne na in vitro ale przecież mam być w ciąży już, dzisiaj? Więc o co afera? Taka huśtawka emocjonalna. Nie wiem, jak ogarnę noworodka u brata, nie wyobrażam sobie tego na dzień dzisiejszy 😢 Nawet nie mam ochoty się z nimi spotkać bo wiem, że przekażą nam tę radosną nowinę... Póki co wiem od mamy. Mieliśmy się umówić na kawę ale nie wiem czy dam teraz radę. Musiałabym wreszcie im powiedzieć w jakiej jesteśmy sytuacji. To chore, że mój brat nie wie o Rafałku. A ja ciągle nie potrafię się przemóc, żeby mówić na głos o naszej stracie... Przepraszam Cię Synku 🥹

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to się zaczęło...

Urodziny

"Będzie dobrze"