Koszmarny czas

Tak dawno już nie pisałam... Nie wiem, czy jeszcze potrafię. Aktualnie jestem w wielkim dole. To co się dzieje wokół mnie zakrawa o jakąś klątwę. W zeszłym tygodniu znalazłam pieniądze wracając z pracy. Kolejny raz w krótkim czasie. W piątek w robocie śmiałam się, że zewsząd do mnie płynie kasa (wypłata też była fajna bo dostałam ekstra premię) i że to chyba ściepa na moją niedopłatę do c.o. Po pracy miałam odebrać pismo z poczty ale nie zdążyłam bo późno wróciłam. W niedzielę urodziny... Kolejny koszmarny rok minął, znowu jestem starsza i nadal nic nie osiągnęłam. Więc dół. Odebrałam pismo w poniedziałek. Pismo z MOPR. Że mojego ojca przyjęli do DPS i brakuje do zapłaty miesięcznie prawie 5 tys. zł... Taki prezent dostałam na urodziny. Tak do mnie "płyną pieniądze" 😐 Załamałam się totalnie bo znowu to się dzieje. Powinnam się szykować do transferu, nie denerwować a tu taki cios. Przecież to więcej niż cała moja wypłata. Poprzedni wywiad środowiskowy był kilka dni przed inseminacją, nie udało się... Teraz będzie w przyszłym tygodniu, przed transferem a ja jestem kłębkiem nerwów. Od razu pomyślałam, że to się nie uda. Że ten człowiek zniszczy moją ostatnią nadzieję, coś dla czego jeszcze żyję. I tak siedząc i becząc przyszedł SMS od mojego brata "właśnie urodził mi się syn". Pękłam. Rozpadłam się na kawałki. W drobny mak. W odpowiedzi napisałam mu, że nasz Synek umarł i sobie nie radzę. Tak, zrobiłam to. W smsie. Nie myślałam o tym, co robię, po prostu kliknęłam "wyślij". Nie tak chciałam to zrobić ale po prostu nie dałam już rady. Ten dzień i te wszystkie wiadomości na raz mnie zabiły. Do tego stopnia, że nie byłam w stanie pójść do pracy. Wzięłam dwa dni urlopu, chciałam zniknąć. To najgorszy możliwy termin w robocie a ja zrobiłam taki numer. A moja wyrozumiała S. przełknęła to bez zająknięcia. I jeszcze się o mnie martwi. Nie zasługuję na takie traktowanie. Nie wiem, jak się jej odwdzięczę. Nikt mi tak nie pomaga. 
Pierwszy dzień urlopu spędziłam w łóżku. Pod kołdrą, po ciemku. Wstawałam tylko na siku i nalać wody do picia. Prawie nic nie jadłam ale oczywiście łykałam wszystkie tabletki, które mają mnie przygotować na transfer. Bez przekonania, bo przecież nie wierzę w jego powodzenie. Ale robię to, jak robot. Mózg mi się gotował od natłoku myśli, głowa pękała. Wiedziałam, że muszę kolejnego dnia coś zrobić bo inaczej oszaleję. I wymyśliłam, żeby wyjechać. Uciec z domu, pojechać gdzieś daleko na poszukiwanie siebie. Pomóc sobie. Jeden dzień niebycia mi wystarczy. I tym sposobem, teraz piszę to w pociągu. Wracam już do domu po całodziennej wyprawie. Byłam w górach, przeszłam szlakiem drogi krzyżowej w Bardzie a potem jeszcze zdążyłam machnąć drogę różańcową. To było to, czego potrzebowałam. Może nie czuję się jeszcze rewelacyjnie ale te łzy, które wylałam przy każdej ze stacji mnie oczyściły. Pogadałam sobie z Jezusem jak należy, mam nadzieję że mnie wysłucha. Na pewno mi trochę ulżyło, odetchnęłam innym powietrzem i byłam tam całkiem sama ze sobą. Z Rafciem w sercu ❤️ Pomodliłam się za ważnych ludzi w moim życiu. Już sama podróż pociągiem pozwoliła mi trochę uwolnić się od natrętnych myśli, bo to jednak coś innego niż codzienna rutyna.
Jutro już do pracy. Zobaczę jak będę się czuć w kolejnych dniach. Mam nadzieję, że ten dzisiejszy spokój przełoży się przede wszystkim na nasze małżeństwo, bo już nie mogłam znieść tych ciągłych kłótni. Nie takiego życia chcę dla naszego dziecka. Chcę, żeby przyszło na świat w kochającej rodzinie, gdzie rodzice nie warczą na siebie non stop. Nie chcę, żeby miało wiecznie sfrustrowaną matkę. Ten maleńki zarodek, który na nas czeka zasługuje na ogrom miłości i ją otrzyma. Oby tylko dał radę w tym trudnym środowisku opływającym w kortyzol... Ciągle mam wątpliwości czy to się uda 🥹 Ale postanowiłam, że zrobię wszystko co w mojej mocy. Moje marzenia się nie spełniają ale może uda mi się spełnić marzenie S. Marzenie o mojej ciąży. Ona zasługuje na to, żeby spełniać jej prośby. Prosiła "daj mu szansę" więc zrobię co mogę. Spróbuję nie popadać w panikę z powodu tego człowieka, który zniszczył mi dzieciństwo i młodość. Nie pozwolę, żeby zniszczył moje dziecko. NIE POZWOLĘ.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak to się zaczęło...

Urodziny

"Będzie dobrze"